Medycyna estetyczna: pacjent nie wie gdzie idzie?

Zdaniem dr Andrzeja Sankowskiego estetyczna chirurgia plastyczna z powodu kryzysu miała w ostatnich latach kłopoty, dlatego niektórzy lekarze decydowali się na bardzo niskie ceny. – Zawsze to jest kosztem czegoś – ostrzega doświadczony chirurg. Z drugiej strony rynek małoinwazyjnych zabiegów się rozwijał, ale ze względu na rosnącą konkurencję nie ominęły go podobne problemy. – Pytaj do kogo idziesz, pytaj o wykształcenie – radzi pacjentom dr Andrzej Ignaciuk, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging.

Jak tłumaczy dr Andrzej Sankowski, on zawsze wychodził z założenia, że nie należy operować tanio, tylko dobrze. Jednak jego zdaniem w ostatnim czasie chirurgia plastyczna przeżywała okres kryzysu, co spowodowało, że w wielu miejscach zabiegi były robione w cenach drastycznie niskich.

Nie dajmy się skusić bardzo niskimi cenami, bo zawsze jest to kosztem czegoś – apeluje do pacjentów. Wyjaśnia jednocześnie, że jeśli cena zabiegu jest połową ceny normalnej to znaczy, że lekarz zaoszczędził. Na czym?

Może na jakości, może na czystości, może na personelu, który się opiekuje pacjentem, a może na produkcie, który jest tani bez atestów, albo z atestami, które są niepewne – mówi w rozmowie z “Rynkiem estetycznym” dr Andrzej Sankowski.

PIP czyli zysk kosztem zdrowia

Według dr Sankowskiego właśnie z powodu dążenia do obniżania kosztów oraz pogoni za niską ceną tak wielką popularność na świecie zyskały słynne wadliwe implanty piersi firmy Poly Implant Prothese (PIP). – Były tanie, więc klientki były zachwycone. Teraz muszą te implanty usuwać, a producent odpowiada przed sądem – mówi nam chirurg plastyczny.

Wywiad z dr Andrzejem Sankowskim do przeczytania w najnowszym numerze magazynu „Rynek estetyczny” (prenumerata online)  oraz w e-wydaniu

Przypomnijmy, że francuska firma PIP w latach 2004-2010 do wytwarzania medycznych implantów piersi wykorzystywała silikon przemysłowy. Według szacunków, pojawiających się we francuskich mediach, dzięki temu procederowi firma oszczędzała około 1 mln euro w skali roku. Z różnych dostępnych szacunków wynika, że wadliwe implanty zostały wszczepione około 300 do 500 tys. pacjentek na całym świecie.

Czytaj też. Jest wyrok za pękające piersi, ale system kontroli zawiódł pacjentów

Zdaniem dr Piotra Osucha, chirurga plastycznego, sprawa PIP wpłynęła na świadomość pacjentów, ale również na większą ostrożność lekarzy. Zwraca uwagę, że chirurdzy, którzy wykorzystywali implanty PIP byli przekonani, że był to produkt o jakości zagwarantowanej przez oficjalnie dokumenty i instytucje. Dlatego obecnie lekarze są ostrożniejsi przy nawiązywaniu współpracy z nowymi firmami.

Ja z wielu powodów mam podejście konserwatywne do tego tematu. Od lat pozostaję przy wykorzystywaniu tylko implantów dwóch znanych marek, które mają atest Amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków FDA – mówił w rozmowie z „Rynkiem estetycznym” dr Osuch. Jak zauważył wśród pacjentek afera PIP spowodowała nie tyle strach przed zabiegami, co większą ostrożność przy wyborze implantów.

Pacjentki stały się bardziej dociekliwe, chcą wiedzieć jakiej marki będą miały wkładki i czy mają one dożywotnią gwarancję. Gwarancja wysokiej jakości produktu jest tu kluczowa – informował dr Piotr Osuch.

Zakupy w sieci w niskich cenach

Dr Andrzej Sankowski zwraca uwagę, że kiedy brakowało pacjentów, cześć chirurgów plastycznych zdecydowała się na oferowanie swoich usług na platformach zakupów grupowych, takich jak np. Groupon. Jego zdaniem ceny za zabiegi w przypadku tego typu ofert są drastycznie zaniżane.

Na podobny problem w przypadku procedur małoinwazyjnych zwracał nam uwagę dr Andrzej Ignaciuk. Podkreślał w rozmowie z „Rynkiem estetycznym”, że propozycje zabiegów estetycznych w portalach zakupów grupowych charakteryzują się na ogół: “kuriozalnie zaniżonymi cenami

Według niego prestiż zawodu lekarza i dziedziny, jaką jest medycyna estetyczna, w wyniku takich nierealnych ofert z pewnością nie wzrasta. Tym bardziej, że – jak zauważał dr Ignaciuk – zdarza się lekarzom nie brać odpowiedzialności za ogromne obniżki, pojawiające na portalach zakupów grupowych, całą winą za dezinformację zrzucając np. na Groupon.

Jak tłumaczył prezes PTMEiAA pierwszym odczuciem pacjenta, po natrafieniu na taką ofertę jest zadowolenie z niskiej ceny. Jednak wkrótce okazuje się, że większość zabiegów w medycynie estetycznej wymaga powtórzenia. Wówczas pacjent czuje się co najmniej rozczarowany.

Bezpieczeństwo na wyciągnięcie ręki

Według dr Pawła Surowiaka, prof. Katedry i Zakładu Histologii i Embriologii AM we Wrocławiu oraz członka zarządu PTMEiAA medycyna estetyczna oferuje wyjątkowo bezpieczne procedury medyczne. Jego zdaniem warunek bezpieczeństwa jest prosty: – Kompetentna osoba wybiera odpowiedni zabieg i właściwie kwalifikuje pacjenta.

Jak przekonuje dr Surowiak ryzyko działań niepożądanych jest wówczas równie niewielkie, jak zapalenie nerek po aspirynie. Dr Andrzej Ignaciuk w rozmowie z „Rynkiem estetycznym” zwraca uwagę, że w polskich gabinetach medycyny estetycznej dostępne są najwyższej jakości urządzenia, lasery, stosowane są najwyższej jakości preparaty. – Wiele naszych gabinetów mogłoby bez wstydu stanąć w Los Angeles, czego nie można powiedzieć o wielu naszych np. szpitalach – zauważa.

Z drugiej strony dr Paweł Surowiak zwraca uwagę na to, że gwałtowny wzrost rynku medycyny estetycznej doprowadził do sytuacji, w której coraz więcej osób, które nie są lekarzami, zaczyna wykonywać zabiegi o charakterze medycznym.

Dr Kinga Nicer, dermatolog, wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych, podkreśla, że problemem jest m. in. wykonywanie zabiegów z zakresu estetyki lekarskiej przez osoby do tego niepowołane: – Czyli kosmetyczki, kosmetologów, pielęgniarki i trudno powiedzieć kogo jeszcze – mówiła w rozmowie z „Rynkiem estetycznym”.

Dr Paweł Surowiak zwraca też uwagę na jeszcze jedno zagrożenie, które sprawia, że liczba zdarzeń niepożądanych, związanych zabiegami estetycznymi, może wzrosnąć. Jego zdaniem są to niekompetentni lekarze, którzy wykonują procedury bez zachowania odpowiednich standardów.

Zgadza się z nim dr Kinga Nicer: – Chodzi np. o lekarzy, którzy jeżdżą z przysłowiową teczuszką do zaprzyjaźnionych gabinetów kosmetycznych i wykonują zabiegi medyczne. Oczywiście, wszystko to odbywa się bez szyldu, przecież nie ma tam zarejestrowanych gabinetów lekarskich – mówiła w wywiadzie dla „Rynku estetycznego”.

Pytaj do kogo idziesz

Zdaniem dr Andrzeja Sankowskiego u podłoża problemu leży m. in. kwestia edukacji pacjentów.

Pacjent powinien się zastanowić zanim coś zrobi, zanim zaingeruje w swój organizm. Tymczasem obserwujemy ten bieg za niską ceną – mówi nam chirurg plastyk. Radzi pacjentom sprawdzać kwalifikacje lekarzy, którzy podejmują się wykonywania zabiegów. Jak tłumaczy ktoś, kto nie ma specjalizacji, tym bardziej ktoś bez wykształcenia medycznego z różnych względów może dać niższe ceny, jednak pacjent może zapłacić za taką usługę zdrowiem.

Problem w tym, że ten człowiek po prostu nie ma odpowiedniej wiedzy żeby wykonywać zabiegi. On nawet nie jest świadomy, że takiej wiedzy nie ma – uważa dr Sankowski. Dodaje, że stara się tłumaczyć pacjentom, żeby nie oszczędzali na siłę. – Bo nie ma nic cenniejszego, niż nasze zdrowie – przypomina.

Także dr Andrzej Ignaciuk dostrzega wagę edukacji pacjentów. W rozmowie z „Rynkiem estetycznym” tłumaczy, że inicjatywa PTMEiAA, która polega na przyznawaniu certyfikatów lekarzom, ma m. in. właśnie zwrócić uwagę pacjentom na to, żeby zachowali większą ostrożność, żeby nie decydowali się na zabiegi w gabinetach “pierwszych z brzegu”.

Czytaj też. Wywiad z dr Andrzejem Ignaciukiem nt. certyfikacji lekarzy

Pacjenci na ogół dobrze wiedzą, że to może być niebezpieczne, ale czasami wydaje mi się, jakby o tym zapominali – mówi nam prezes PTMEiAA. Jego zdaniem warto wysłać wyraźny sygnał do pacjentów, także poprzez media: “Pytaj do kogo idziesz, pytaj o wykształcenie”.


Komentarze

  • Andrzej napisał:

    Ale Ignaciuk nie jest dr ani nawet lekarzem. A po drugie to dermatologia nie jest specjalizacją zabiegową tylko zachowawczą. Dr Sankowski jest chirurgiem i ma wszelkie prawo do wykonywania zabiegow, a certyfikaty ignaciuka nie sa nic warte. na dole mają napis ze nie uprawniaja do wykonywania zabiegow inwazyjnych, ponadto medycyna estetyczna nie jest specjalizacją i nie ma rejestracji w ministerstwie szkolnictwa wyzszego.

Odpowiedz Andrzej Anuluj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>